Forum www.mckinleyhighschool.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Dom Carolów(Lizzy)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.mckinleyhighschool.fora.pl Strona Główna -> Domy uczniów
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Elizabeth Carol




Dołączył: 16 Kwi 2013
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 11:09, 03 Maj 2013    Temat postu: Dom Carolów(Lizzy)

Po wczorajszym powrocie do domu po chórze domyśliłam, ze moja własna matka nie chce ze mną rozmawiać i tylko dlatego zamknęła się w swojej sypialni nie zwracając uwagi na nic. Z jednej strony naprawdę mnie to wkurzyły bo oprócz mnie w tym domu mieszkało jeszcze dwoje innych dzieci, które za bardzo nie miały pojęcia co się dzieje. Z drugiej strony natomiast rozumiałam zachowanie mojej matki. Wczoraj faktycznie trochę za bardzo się uniosłam, ale miałam do tego prawo! Kto zapomina o wizycie u lekarza? Nikt! Westchnęłam cicho i nawet nie przebierając się z piżamy zajrzałam do mojego młodszego rodzeństwa. Josh i Jenny już nie spali i tylko sobie nawzajem dokuczali.
-Hej co to za dokuczanie z samego rana?-zapytałam wesoło, a oni zrobili potulne minki i uśmiechnęli się do mnie niewinnie.-Ubierzcie się i szybko zejdźcie na dół na śniadanie. Potem was odprowadzę do szkoły.
-A co z mamą?-Jenny zadała pytanie, którego w ogóle nie chciałam usłyszeć.
-Z mamą... z mamą wszystko w porządku-zaczęłam niepewnie. Nie chciałam im za dużo mówić, by się nie martwili.- Po prostu trochę się z nią pokłóciłam, ale teraz jest już wszystko w porządku.
Jenny kiwnęła głową, a ja jak najszybciej wyszłam z ich pokoju i zbiegłam na dół do kuchni. Zaskoczenie było dla mnie, gdy zastałam tam moją matkę- starannie ubraną i gotową jakby zaraz miała gdzieś wyjść.
-Mamo...-zaczęłam, lecz ona nie pozwoliła mi dokończyć. Odłożyła trzymany talerz na stół, podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła.
-Miałaś rację Lizzy- rzekła spokojnym głosem, jednak nie wypuszczając mnie z ramion.- Miałaś rację mówiąc, że jestem nieodpowiedzialna. Nie powinnam zapomnieć o żadnej z wizyt u lekarza.
-Ja nie chciałam byś się na mnie gniewała.... Po prostu martwię się o ciebie.
-Wiem.
Pocałowała mnie w policzek.
-Idź się ubierz, a ja odprowadzę dzisiaj Josh'a i Jenny.
Kiwnęłam głowa i w zdecydowanie lepszym humorze wróciłam do swego pokoju.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth Carol




Dołączył: 16 Kwi 2013
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 11:19, 04 Maj 2013    Temat postu:

Siedziałam w swoim pokoju szukając w internecie jakiejś odpowiedniej piosenki, którą mogłabym zaśpiewać z Chrisem dzisiaj po chórze. Przez długi czas nic nie przychodziło mi do głowy, jednak ostatecznie trafiłam na dobrze mi znaną piosenkę Florence And The Machine "Shake It Out". Byłam zadowolona ze swojego wyboru, zwłaszcza że po wczorajszej rozmowie z chłopakiem byłam niemalże pewna, że ta piosenka będzie idealna. Wydrukowałam dwa razy tekst, a następnie schowałam do plecaka, by później ich nie zapomnieć.
Usłyszałam pukanie do drzwi, a w następnej chwili w pokoju ujrzałam moją matkę. Była uśmiechnięta i wesoła. W tym momencie przypominała tą siebie jeszcze sprzed czasów, gdy dowiedziała się, że ma raka. Na szczęście i ten okres miał już długo nie potrwać.
-Mogę wejść?-zapytała, a ja kiwnęłam głową. Moja mama usiadła obok mnie i zamilkła. Aż za dobrze znałam tą jej minę, by wiedzieć, że coś ją gryzie.
-Mamo co się dzieje?
-Przez ten czas ani razu nie powiedziałaś mi jak to jest w tym chórze, na który się zapisałaś- szybko zmieniła temat. Westchnęłam bezgłośnie bo wiedziałam, że ona nie ustąpi, a i tak prędzej czy później powie po co tak naprawdę do mnie przychodziła.
-Jest naprawdę fajnie- zaczęłam z delikatnym uśmiechem przypominając sobie każda chwilę spędzoną w sali chóru.- Poznałam parę nowych osób i myślę, że uda mi się z nimi zaprzyjaźnić. W tamtym tygodniu mieliśmy tydzień z Beatlesami i śpiewałam Eleanor Rigby. Wiem doskonale jak ta piosenka dużo znaczy dla mnie i dla ciebie mamo.
Kobieta uśmiechnęła się zaczesała moje włosy za ucho. Dawno nie okazywała względem mnie żadnych matczynych gestów. Dla niektórych mogłoby to być dziwne, ale w tym momencie cieszyłam się jak małe dziecko, że mogłam chociaż chwilę spędzić w towarzystwie mojej matki.
-Dzisiaj wrócę trochę później do domu, dobrze? Umówiłam się z chłopakiem z chóru, że trochę poćwiczymy.
-Jasne, nie ma problemu- odpowiedziała spokojnie.- Tylko nie wracaj w takim stanie jak tydzień temu.
Zarumieniłam się delikatnie na jej słowa. Myślałam, że nie zdołała ode mnie wyczuć alkoholu, ale najwidoczniej się myliłam. W tym momencie naprawdę nie wiedziałam co powiedzieć dlatego też postanowiłam dowiedzieć się w końcu po co tak naprawdę do mnie przychodziła.
-Powiesz mi o co chodzi mamo?-zapytałam, a ona spojrzała na mnie zdziwiona.- Znam cię i znam tą twoją minę. Coś się stało... Coś lekarz ci powiedział? Przecież leczenie nie potrwa już więcej jak miesiąc ewentualnie dwa!
-Lizz...To nie o leczenie chodzi- odpowiedziała w końcu. - Wczoraj kiedy miałaś zajęcia dzwonił twój ojciec. Nie wiem jakim cudem udało mu się nas znaleźć. Mówił coś, że za parę tygodni będzie załatwiać w Limie jakieś sprawy i chciałby się z tobą spotkać.
-Tylko ze mną?
Kobieta kiwnęła lekko głową, a ja w jednym momencie poczułam wszystkie negatywne emocje. Złość, żal, gniew... Nawet teraz dokładnie pamiętałam każdą chwilę spędzoną z moim ojcem, ale tak naprawdę nie było ich dużo. Odszedł od nas niedługo po narodzinach Josha i Jenny czyli jakieś dwanaście lat temu.
-Zapewne nie bierze pod uwagę dwójkę swoich najmłodszych dzieci, tak? W takim razie jak będzie dzwonić następnym razem możesz powiedzieć temu mężczyźnie, tak dobrze słyszysz. On jest obcym dla mnie mężczyzną. Był ojcem zanim się wyprowadził, ale teraz już nim nie jest.
-Lizzy... Nie jesteś za okrutna?-przerwała mi matka, a ja zacisnęłam mocno usta. Może i byłam okrutna, ale nie chciałam mieć z tym mężczyzną nic wspólnego.
-Powiedz mu, że nie chcę go znać. A teraz jeśli byś mogła mnie zostawić samą byłabym wdzięczna- powiedziałam i odwróciłam się do niej plecami. Nie mogłam uwierzyć, że po tylu latach nagle przypomniał sobie o tym, że ma córkę. Ale najwidoczniej zapomniał, że oprócz niej ma jeszcze dwójkę dzieci, których praktycznie nie zna. Prychnęłam głośno. Dupek.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Elizabeth Carol dnia Nie 15:46, 05 Maj 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth Carol




Dołączył: 16 Kwi 2013
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 11:43, 05 Maj 2013    Temat postu:

Uśmiechnęłam się wesoło, gdy z samego rana odczytałam wiadomość od Chrisa. Od razu zapisałam jego numer i odpisałam mu.
"Ja również dziękuję. Paroma słowami sprawiłeś, że zaczęłam bardziej wierzyć w spełnienie moich marzeń"
Wysłałam wiadomość i odłożyłam telefon na bok. Szybko zbiegłam do kuchni gdzie podejrzewałam znaleźć moją mamę. Nie myliłam się, ale oprócz niej w pomieszczeniu znajdywała się jeszcze jedna osoba. Krótkie brązowe włosy, znajome zielone oczy, dość wysoki. Stałam w wejściu nie za bardzo wierząc w to co widzę.
-Hej młoda- odezwał się gość,a ja krzyknęłam radośnie i uwiesiłam się mu na szyi.
-LUCAS!
Mój brat zaśmiał się radośnie i okręcił wokół własnej osi. Nie podejrzewałam, że aż tak bardzo będę za nim tęsknić.
-Co ty tu robisz? To znaczy wiem co ty tu robisz... ale kiedy przyjechałeś?- zaczęłam po czym zwróciłam się do matki.- I czemu dowiaduję się o wszystkim jak zwykle ostatnia?
-Nie ostatnia. Josh i Jenny jeszcze....- wypowiedź mojej matki została przerwana przez tupot stóp, a następnie w pomieszczeniu zjawiło się moje młodsze rodzeństwo, które zareagowało w podobny sposób co ja na widok Lucasa.
-Mówiłaś coś mamo?- zapytałam wesoło, a ona westchnęła i pokręciła rozbawiona głowa.
-Przyjechałem dość późno w nocy- wyjaśnił spokojnie, gdy wszyscy już zdążyli się z nim przywitać i każdy z nas miał przed sobą talerz ze śniadaniem.-Nie chcieliśmy was już budzić, po za tym chciałem wam zrobić niespodziankę, gdy się obudzicie.
-No to faktycznie zrobiłeś nam niespodziankę-odpowiedziałam i momentalnie poczułam na sobie jego badawczy wzrok. Za dobrze znałam to spojrzenie. Aha, czyli mama pewnie do niego zadzwoniła....przecież nic nie zrobiłam.
Całe śniadanie minęło nam w miłej atmosferze. Lucas opowiadał nam jak to jest w Los Angeles i o tym co robi w Mieście Aniołów. My natomiast mówiliśmy mu co działo się tutaj w Limie i w końcu dowiedział się, ze leczenie mamy nie potrwa więcej niż dwa miesiące. W końcu każdy rozszedł się do swoich pokoi, a ja miałam czas, by w spokoju przygotować się do szkoły. Byłam w trakcie, gdy do mojego pokoju wszedł Lucas. Jak zawsze bez pukania.
-Nie umiesz pukać?- warknęłam w jego stronę. Ten tylko wzruszył ramionami i usiadł na moim łóżku. Wiedziałam, ze sam nie zacznie gadać po co przyszedł więc odłożyłam plecak i usiadłam obok niego.
-Domyślam się, że nie przyjechałeś do Limy, by odpocząć od jakże ciężkiej pracy?-zapytałam retorycznie, a on spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami.
-Poniekąd... Mama do mnie wczoraj dzwoniła. Mówiła o telefonie od ojca...
-I?
-I moim zdaniem i zdaniem mamy powinnaś się z nim spotkać.
Prychnęłam głośno.
-To wasze zdanie, ja mam inne.
-Elizabeth....
-Nie lubię jak tak do mnie mówisz- mruknęłam. Myślałam, że przez pobyt w LA nie zapomniał, że nie cierpię kiedy ktoś z naszej rodziny zwracał się do mnie pełnym imieniem. Wtenczas zawsze miałam wrażenie, że zrobiłam coś i czeka mnie kara.
-Wiem- odpowiedział z szerokim uśmiechem, a ja wywróciłam oczami.- Rób co chcesz Lizz... to twój wybór.
Kiwnęłam głową. Dziękowałam mu w duchu, ze nie próbował na mnie naciskać.
-Słyszałem, że należysz do chóru szkolnego... Chciałbym cię kiedyś usłyszeć.
-Jak wrócę ze szkoły możemy coś zaśpiewać- zaproponowałam z uśmiechem. Doskonale wiedziałam, że mój brat mi nie odmówi, zwłaszcza, że kochał muzykę tak samo jak ja.- Zresztą za miesiąc mamy zawody... CO prawda raczej będę śpiewać tylko w chórkach, ale jak będziesz chciał to możesz przyjechać. Byłoby fajnie.
Lucas kiwnął głową.
-Dobra zbieraj się do szkoły, podwiozę cię- powiedział, a ja uśmiechnęłam się szeroko. Mój brat wyszedł z pokoju, a ja dokończyłam się pakować. Zapowiadał się naprawdę miły dzień.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth Carol




Dołączył: 16 Kwi 2013
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 10:48, 07 Maj 2013    Temat postu:

Kiedy wstałam z samego rana, z uśmiechem na twarzy od razu pobiegłam do salonu z nadzieją, że to właśnie tam znajdę moją rodzinę. Musiałam im powiedzieć dwie rzeczy. Po pierwsze to, że jednak zgodzę się spotkać z ojcem. Wczorajsza rozmowa z Chrisem bardzo wiele mi dała jeśli chodziło o tą kwestię. Drugą sprawą był mój duet. Do teraz nadal w to za bardzo nie chciałam wierzyć, ale wszystko co robiłam sprowadzało się do tego, że jednak to było prawdą.
Uśmiechnęłam się szeroko, gdy w salonie zobaczyłam moją mamę i brata. Wiedziałam, że to ja uwielbiam wstawać z samego rana, ale żeby Lucas? Zwłaszcza jak teraz ma parę dni wolnego... No nic. Wzruszyłam ramionami i usiadłam między moją matką, a bratem. Lucas spojrzał na mnie podejrzanie, a ja zaczęłam mówić:
-Pomyslałam trochę nad tą sprawą z ojcem...- zaczęłam i natychmiast poczułam na sobie badawczy wzrok mojej matki. Wiedziałam jak jej zależało na tym bym się z nim spotkała.- i chyba mogę się z nim spotkać. Ale Josh i Jenny nigdy nie mogą się o tym dowiedzieć. Oni go nie znają i nie chcę robić im przykrości z tego powodu, ze ojciec chciał widzieć się tylko ze mną.
Moja mama przytuliła mnie i uśmiechnęła się radośnie.
-Tak się cieszę....Oczywiście, twoje rodzeństwo się o tym nie dowie.
-No, a drugą sprawą jest to, że...- przerwałam na chwile spoglądając na moją rodzinę z szerokim uśmiechem.
-Powiesz w końcu czy będziesz się z nami droczyć?- zapytał nieco zniecierpliwiony Lucas. Parsknęłam cicho na jego słowa. O to mi chodziło.
-Tak więc....
-Nie zaczyna się zdania od więc- przerwał mi brat. W tym momencie chciałam go udusić.
-Zaczęłam od tak, a nie od więc-odparłam i pokazałam mu język. Lucas wywrócił oczami, a ja mogłam kontynuować.
-Wiecie, że mamy zawody w przyszłym miesiącu?-zapytałam dla pewności, a oni kiwnęli głową.- No to chodzi o to, że dostałam solówkę i będę śpiewać w duecie-zakończyłam nieco za bardzo podekscytowana. Moja mama natychmiast pisnęła radośnie i znowu mnie uściskała.
-To wspaniale kochanie!- powiedziała, a ja uśmiechnęłam się.
-To teraz faktycznie będę musiał przyjechać do Limy za miesiąc-stwierdził Lucas, a ja kiwnęłam głową.- Co będziesz śpiewać?
-"Kiss With A First" Florence& The Machine.
-Nie mogli lepiej wybrać. Kto zna lepiej piosenki Florence od ciebie? NIKT!
Zaśmiałam się wesoło na jego słowa. Mi do głowy przyszła tylko jedna osoba.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth Carol




Dołączył: 16 Kwi 2013
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:02, 24 Maj 2013    Temat postu:

Nigdy bym nie pomyślała, że będę szukać najróżniejszych wymówek by tylko nie pójść do szkoły. Jak łatwo moja matka uwierzyła w to, że źle się czuję i nie mam siły na nic.
Od samego rana jedyne co robiłam to leżałam w łóżku i myślałam. Praktycznie nad wszystkim, ale przewagą były tutaj wydarzenia sprzed paru dni. Najpierw spotkanie z ojcem, na którego moja złość może nieco zmalała. Ale nadal nie chciałam z nim rozmawiać co dobitnie mu oznajmiłam, kiedy wróciłam wczorajszego dnia do domu po chórze, a on jeszcze tutaj był.
-Nie rozumiesz?- powiedziałam mu wtenczas, stając przed nim i mierząc go wzrokiem, którym nie powstydziłby się sam bazyliszek.- Nie jesteś moim ojcem. Nie chcę cię znać. Dla mnie nie istniejesz!
Później trochę żałowałam tych słów. Nie ze względu na niego samego, ale na moje młodsze rodzeństwo, które było świadkiem tej rozmowy. Z tego co mi przekazywała matka, od wczoraj byli nieco przygnębieni.
-Jesteś genialną idiotką- mruknęłam do siebie i jeszcze bardziej wtuliłam się w kołdrę. Późnej przypomniałam sobie całą tą sytuację z tym facetem i Taylą. Dziewczyna niby wytłumaczyła całą sprawę, ale w jej wersji dało się wyczuć tyle naciągania, że od samego początku nie wierzyłam w żadne jej słowa. Coś się działo w jej życiu i niekoniecznie to było miłe. Skąd to wnioskowałam? To proste... Sam wygląd i zachowanie tego faceta sprawiało, że po moim ciele przechodziły ciarki. I ten dziwny zakaz zbliżania się do niej. To wszystko było podejrzana, a ja byłam bezsilna na wszystko to co działo się dziewczynie. Chciałam jej jakoś pomóc, ale nie wiedziałam jak. Westchnęłam bezgłośnie i spojrzałam na zegarek. Do rozpoczęcia chóru miałam jeszcze parę godzin. Zastanawiałam się czy tam w ogóle pójść. W tym tygodniu nie miało być grupowego, ja swoją piosenkę wykonałam... No nic. Miałam jeszcze trochę czasu, by się zdecydować.
Zamykałam oczy, by chociaż na chwilę spróbować się przespać po bezsennej nocy, ale niespodziewanie usłyszałam wibrację mojego telefonu. Sięgnęłam po niego ręką i odczytałam wiadomość od nieznanego mi numeru.
Tayla jest w szpitalu. Próbowała popełnić samobójstwo.
Patrzyłam się na ekran komórki nie chcąc wierzyć, że to mogło być prawdą. Momentalnie poczułam jak do oczu napływają mi łzy, a potem jak robią ścieżkę po moich policzkach. Nie mogłam w to uwierzyć, nie chciałam w to uwierzyć. Tayla.... była jedyna w swoim rodzaju. Wiedziałam to doskonale i tym bardziej nie mogłam zrozumieć czemu chciała się zabić. To jednak utwierdziło mnie w tym, że w jej życiu dzieje się coś naprawdę złego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth Carol




Dołączył: 16 Kwi 2013
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:08, 26 Maj 2013    Temat postu:

Siedziałam w salonie oglądając, a raczej przeskakując z kanału na kanał, telewizję. Byłam sama w domu i najzwyczajniej w świecie mi się nudziło i nie wiedziałam co mogłabym zrobić. Moje młodsze rodzeństwo umówiło się z moim ojcem na dzień w zoo, a matka w końcu odważyła się zajrzeć do swojej starej przyjaciółki. Na początku dnia miałam nadzieję, że popołudniu wyciągnę gdzieś Chrisa, ale za każdym razem, gdy do niego dzwoniłam czy pisałam nie odpowiadał. Zaczynałam się tym martwić bowiem on zawsze odbierał, a jak nie to zaraz oddzwaniał, a w tym momencie nic takiego nie nastąpiło. W dodatku mój humor też za bardzo się nie poprawił. No może trochę, ale nie wiele. Świadomość tego, że Tayla leżała teraz w szpitalu mnie dobijała. Tak samo zresztą jak ten sms, który mi to oznajmił. Numer był dla mnie nieznany, w dodatku nikt się nie przedstawił. To było frustrujące, ale liczyłam na to, ze w najbliższej przyszłości dowiem się kto to do mnie napisał. Żeby wszystkiego było za dużo, w piątek wieczorem dostałam wiadomość od Madison, że w trakcie lekcji była karetka w szkole. Zastanawiałam się co mogło się stać i przede wszystkim komu. Czy mógł być to ktoś z chóru? Wierzyłam w to, że nie.
Zirytowana wyłączyłam w końcu telewizor stwierdzając, ze nie ma nic ciekawego. Wróciłam do swojego pokoju, wzięłam mój notatnik i zaczęłam pisać wszystko to co przyszło mi w tej chwili do głowy. Tak bardzo się w tym zatraciłam, że nawet nie spostrzegłam się kiedy do mojego pokoju wchodziła matka. Byłam zaskoczona jej widokiem bo myślałam, ze spędzi ze swoją przyjaciółką cały dzień, a tym czasem wraca zaledwie po niecałych trzech godzinach.
-Mamo? Co tutaj robisz? Miałaś być u cioci Margaret....
-Niestety miała pilne wezwanie do szpitala- odpowiedziała siadając na krześle.- Ponoć przywieźli jakiegoś chłopaka, a tylko ona mogła się tam przydać.
Kiwnęłam głową i odłożyłam na bok mój notatnik. Przeczuwałam, że moja matka coś chciała mi jeszcze powiedzieć.
-Chcesz mi coś powiedzieć?- zapytałam, a ona spojrzała na mnie zarówno ze zdziwieniem i zaskoczeniem.- Znam cię nie od dziś i wiem, gdy coś cię trapi.
-No tak- uśmiechnęła się i przysiadła obok mnie. Objęła mnie ramieniem, a ja w tym momencie poczułam się znów jak to małe, pięcioletnie dziecko, które w dokładnie taki sam sposób wtulało się w ramiona matki po każdym koszmarze.- Chcę ci tylko powiedzieć, że wiem co ci zaproponował ojciec.
-Mamo...-zaczęłam, ale spojrzała na mnie takim wzrokiem, ze zamilkłam.
-Daj mi dokończyć, skarbie. Przeprowadzka do Nowego Jorku zapewne każdej z nas wyszłaby na dobre, zwłaszcza, że to było twoim marzeniem odkąd tylko pamiętam. Jenak uważam, ze przeprowadzka z pomocą twojego ojca nie jest najrozsądniejszym pomysłem. Znam go lepiej niż ktokolwiek inny i wiem do czego jest zdolny. Dlatego wybór należy tylko i wyłącznie do ciebie. Chcesz zostać w Limie czy przeprowadzić się do Nowego Jorku?
Zastanowiłam się chwilę. Byłam zaskoczona jej słowami, zwłaszcza, że myślałam, że będzie naciskać na wyjazd z Limy. W Nowym Jorku miałybyśmy okazję zacząć wszystko od nowa, bez żadnych wspomnień jej choroby czy przykrych wydarzeń, które miały tutaj miejsce. Z drugiej strony przeprowadzka oznaczała, że musiałabym zostawić tutaj wszystko co mam i na czym tak naprawdę mi zależy. Chór, przyjaciół, no i Chrisa. Nie chciałam tego robić. Wszystko co tutaj miałam sprawiało, że czułam się w pełni sobą. Nie musiałam nikogo udawać, co w wcześniejszych latach bardzo często się zdarzało.
-Chcę zostać w Limie- powiedziałam stanowczym głosem.- Tutaj mam wszystko, a do NY wyjadę na studia. Ale sama, bez pomocy ojca.
Moja matka kiwnęła głową i pocałowała nie w czoło.
-Tak, jak myślałam- odpowiedziała z wesołym uśmiechem i przytuliła mnie do siebie. W tym momencie czułam, że mam wszystko czego potrzebuję do szczęścia.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Elizabeth Carol dnia Nie 18:09, 26 Maj 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth Carol




Dołączył: 16 Kwi 2013
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:23, 27 Maj 2013    Temat postu:

Kiedy znalazłam się w domu miałam tylko chwilę, by się czegoś napić i przepakować swoją torbę. Gdyby nie to, że moja jakże kochana nauczycielka od angielskiego nie kazała mi zostać po lekcjach nie musiałabym się nigdzie śpieszyć. W dodatku byłam wkurzona bo przez to nie mogłam odwiedzić Chrisa w szpitalu, a żeby było jeszcze lepiej zapomniałam wziąć do szkoły komórki. Dlatego kiedy tylko weszłam do pokoju od razu sięgnęłam po telefon i odczytałam wiadomości, ale tylko tą od Chrisa postanowiłam odpisać.
Jasne. Jak tylko będzie na chórze to z nim pogadam. Przepraszam, że mnie dzisiaj nie było. Babka od angielskiego mnie zatrzymała i nie miałam jak się wyrwać.
Schowałam telefon do torebki razem z portfelem i innymi równie ważnymi przedmiotami i wyszłam z pokoju. W kuchni napiłam się szklankę soku pomarańczowego i w takim stanie znalazła mnie matka.
-Elizabeth? Myślałam, że będziesz dopiero wieczorem- powiedziała zaskoczona, a ja odłożyłam pustą już szklankę do zlewu, a następnie schowałam butelkę wody mineralnej do torebki.
-Bo wróciłam tylko na chwilę- odpowiedziałam i spojrzałam na zegarek. Jeśli zaraz nie wyjdę to się spóźnię.- Musze już iść. Pa.
Pocałowałam ją w policzek i biegiem wyszłam z domu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth Carol




Dołączył: 16 Kwi 2013
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:01, 29 Maj 2013    Temat postu:

Mimo tego, że bardzo pragnęłam odebrać Chrisa ze szpitala, jak zawsze musiało mi coś wypaść. Tym razem było to odwiezienie mojego młodszego rodzeństwa do Margaret, która mieszkała na drugim końcu miasta. Byłam tym naprawdę zirytowana, a oliwy do ognia dolewał fakt, że moja komórka w tym momencie znajduje się w naprawie. Zapewne, gdyby nie mój wczorajszy upadek na rowerze to nic, by się nie stało.
Westchnęłam cicho i weszłam do salonu spodziewając się znaleźć tam moją matkę. Tak jak przypuszczałam siedziała na kanapie i czytała swoją ulubioną książkę. Przeminęło z wiatrem. Od razu nie zauważyła mojej obecności, dlatego postanowiłam ją oderwać na chwile od lektury.
-Mamo?-zapytałam, a ona uniosła na mnie swój wzrok.- Mogę wysłać od ciebie sms'a?
Moja matka uśmiechnęła się i kiwnęła głową. Bez słowa wróciła do czytania, a ja sięgnęłam po jej telefon.
Przepraszam, że dopiero teraz piszę, ale miałam małe problemy. Po pierwsze; zapytałam się Darrena co braliście, ale w rezultacie niczego się nie dowiedziałam. Po drugie; tematem tego tygodnia są piosenki z bajek/ seriali dzieciństwa.
Lizzy.
P.S. To nie jest mój numer. Aktualnie mój telefon znajduje się w naprawie.

Wystukałam numer do Chrisa, który znałam już na pamięć i wysłałam. Usunęłam wiadomość z historii telefonu, a następnie odłożyłam na miejsce obok mojej mamy. Była tak zaczytana, że nawet tego nie zauważyła. Wzruszyłam ramionami i wróciłam do swojego pokoju, by się przygotować na zajęcia z chóru.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth Carol




Dołączył: 16 Kwi 2013
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 21:49, 02 Cze 2013    Temat postu:

Po przesłuchaniu czułam się naprawdę dobrze. Teraz zostawało jedynie czekać na ogłoszenie obsady. Mi samej jednak nie zależało, aż tak bardzo na głównej roli. Co prawda byłby to zaszczyt na pewno, ale na jako mój debiut wolałam chyba zagrać kogoś drugoplanowego.
Już kiedy przekroczyłam próg domu słyszałam wesołe krzyki mojego rodzeństwa. To dało mi od razu do myślenia, że ojciec znowu jest u nas. Westchnęłam bezgłośnie i pomimo tego, że nie chciałam wchodzić do kuchni to właśnie to zrobiłam. Niestety nie umiałam sobie radzić z głodem, a zawsze gdy byłam głodna robiłam się nerwowa i nie do zniesienia. Przywitałam się ze wszystkimi krótko omijając jedynie ojca i zabrałam się za przygotowanie sobie kolacji. Cały czas czułam na sobie wzrok mojego ojca, ale starałam się tym nie przejmować. Dopiero, gdy zorientowałam się, że w pomieszczeniu zostałam z nim sam na sam zaczęłam się denerwować. Myślałam, ze już wszystko mu wyjaśniłam.
-Daj pomogę ci- powiedział wyciągając w moją stronę rękę zapewne po to, by przejąć nóż.
-Poradzę sobie sama- oznajmiłam ze spokojem w głosie. Byłam zaskoczona, że teraz nie czułam względem niego żadnych uczuć. Byłam obojętna. W pewnym momencie w radiu zaczęła lecieć jedna z piosenek Demi Lovato, do której w ostatnim czasie miałam sentyment. Co prawda sam tekst piosenki nie opisywał dokładnie mojej sytuacji z ojcem, ale czułam jakąś więź z nią. Nawet nie spostrzegłam się, kiedy zaczęłam śpiewać razem z radiem.

http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=H8-QXAieEcE#!

Four years old with my back to the door
All I could hear was the family you wore
Your selfish hands always expecting more
Am I your child or just a charity ward?

Na początku zaczęłam śpiewać najciszej jak tylko umiałam. Miałam nawet wątpliwości w to czy mnie słyszy, ale to się teraz nie liczyło.

You have a hollowed out heart
But it's heavy in your chest
I try so hard to fight it, but it's hopeless
Hopeless,You're hopeless

Oh father, please father
I'd love to leave you alone but I can't let you go
Oh father, please father
Put the bottle down for the love of a daughter

Odłożyłam trzymany nóż na kuchenny blat po czym odwróciłam się do niego. Widziałam jak na jego twarzy widnieje co raz większe zaskoczenie tylko nie byłam do końca pewna z czym ono było związane.

It's been five years since we've spoken last
And you can't take back what we never had
Oh, I can be manipulated only so many times
Before even "I love you" starts to feel like a lie

You have a hollowed out heart
But it's heavy in your chest
I tried so hard to fight it, but it's hopeless
Hopeless, you're hopeless

Pod wpływem emocji zaczęłam śpiewać nieco głośniej tym samym sprawiając, że reszta mojej rodziny znalazła się w kuchni. Widziałam jak moja matka wraz z moim młodszym rodzeństwem przygląda się mojemu małemu występowi. Ja sama uznawałam to za coś więcej niż zwykłe śpiewanie.

Oh father, please father
I'd love to leave you alone but I can't let you go
Oh father, please father
Put the bottle down for the love of a daughter

Przymknęłam na chwilę oczy i zaraz potem poczułam jak po moich policzkach spływają słone łzy. To wszystko zaczęło mnie już przerastać. Chciałam z nim normalnie rozmawiać, ale nie potrafiłam. Po prostu coś od środka mnie blokowało.

Don't you remember I'm your baby girl?
How could you push me out of your world?
Lied to your flesh and your blood
Put your hands on the ones that you swore you loved

Otworzyłam szeroko oczy i kolejne wersy śpiewałam mu prosto w oczy. Widziałam jak niepewnie unosił dłoń i z największą czułością zaczął gładzić mnie po policzku.

Don't you remember I'm your baby girl?
How could you throw me right out of your world?
So young when the pain had begun
Now forever afraid of being loved

Ostatnie wersy zaczęłam śpiewać co raz ciszej.

Oh father, please father
I'd love to leave you alone but I can't let you go
Oh father, please father
Oh father, please father
Put the bottle down for the love of a daughter
For the love of a daughter

Kiedy skończyłam patrzyliśmy sobie w oczy przez krótką chwilę, ale ja już w kolejnym momencie przypomniałam sobie co on zrobił. Czegoś takiego się nie zapomina. Zauważyłam jak wykonuje ruch, którym chciał pewnie mnie przytulić, ale ja natychmiast go odepchnęłam od siebie.
-To była najzwyklejszą pomyłką- powiedziałam wycierając łzy. Spojrzałam na niego ostatni raz i pobiegłam do swojego pokoju.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.mckinleyhighschool.fora.pl Strona Główna -> Domy uczniów Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin