Forum www.mckinleyhighschool.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Dom Valentine'ów (Claire)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.mckinleyhighschool.fora.pl Strona Główna -> Domy uczniów
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Claire Valentine




Dołączył: 13 Kwi 2013
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:32, 02 Maj 2013    Temat postu: Dom Valentine'ów (Claire)

Do domu wracałam z myślą, że ten sms to żart, a rzekome śledzenie mnie przez kogoś to zwykłe urojenie. Dobra, niech tak zostanie.
Weszłam do salonu i opadłam na jeden z foteli. Mamy jeszcze nie było, o jej facetów nie musiałam się martwić, bo na szczęście już z tym skończyła. Zamknęłam oczy, żeby rozkoszować się panującą ciszą, jednak nie trwało to długo. Niespodziewanie usłyszałam głos, którego nie chciałam już nigdy więcej słyszeć.
- Witaj, Claire.
Serce podskoczyło mi do gardła. Ze strachu udało mi się stłuc wazon. To niemożliwe.
- Co ty tu robisz?- usłyszałam mój drżący głos. Dalej nie miałam odwagi się odwrócić.- Jak tu w ogóle wszedłeś?
-Twoja mama dalej ma w zwyczaju zostawianie klucza pod wycieraczką.- odrzekł , podchodząc do mojego fotela.- Nie uwierzyłem, że nie żyjesz. - teraz patrzyłam w jego oczy. Były tego samego koloru i kształtu, co moje. Uśmiechnął się do mnie.- Jakaś ty piękna.
Chciał mnie objąć, ale zdążyłam odskoczyć.
- Czego tu chcesz? Zostaw mnie!- krzyknęłam piskliwie, wchodząc w kąt.
Nie zwrócił na to uwagi, kontynuując swój monolog.
- Masz wielki talent, skarbie. Słyszałem cię tam, w audytorium. "Baby's in Black", moja ulubiona piosenka. Ale ta szrama na policzku ci nie pasuje- podniósł kawałek stłuczonego wazonu. Przyglądałam mu się w milczeniu, gdy tymczasem wewnętrzny głos mówił, żebym uciekała.
-To zabawne, ale odziedziczyłaś talent po mnie- zaczął nucić piosenkę. Dość tego.
- Po tobie? I dlaczego to robisz?- warknęłam. Facet panoszy mi się bezczelnie po domu, a ja mu na to pozwalam. Cudownie.
Uśmiechnął się pod nosem.
- Nucę? To była twoja ulubiona piosenka w dzieciństwie.
- Od czasów dzieciństwa wiele się zmieniło.- wreszcie odważyłam się spojrzeć w oczy mojego ojca.
- Ale dalej to pamiętasz, prawda?- chwycił moją dłoń, której nie mogłam wyciągnąć, zaczynając śpiewać. Dlaczego tak przystojny mężczyzna o tak pięknym głosie był takim tyranem.

http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=jReLLA6OsnE

ON

Oh, the night, is my world
City light, painted girl
In the day, nothing matters
It's the night, time that flatters

W końcu się przyłączyłam, nie wierząc, że coś takiego ma w ogóle miejsce.

Ja

In the night, no control
Through the wall, something's breaking
Wearing white, as you're walkin'
Down the street, of my soul

Razem


You take my self, you take my self control
You got me livin' only for the night
Before the morning comes, the story's told
You take my self, you take my self control

Miałam wrażenie, że próbował mnie teraz uwieść. Nie dałam się zwieść, patrząc wyzywająco.

Razem

Another night, another day goes by
I never stop myself to wonder why
You help me to, forget to play my role
You take my self, you take my self control

Ja

I, I live among the creatures of the night
I haven't got the will to try and fight
Against a new tomorrow, so I guess I'll just believe it
That tomorrow never comes

Razem

Oh-oh-oh, oh-oh-oh, oh-oh-oh, oh-oh-oh, oh-oh-oh
You take my self, you take my self control
You take my self, you take my self control
You take my self, you take my self control
You take my self, you take my self control
You take my self, you take my self control
You take my self, you take my self control
You take my self, you take my self control
You take my self, you take my self control
You take my self, you take my self control
You take my self, you take my self control


Dobra, to było dziwne. Właśnie śpiewałam sobie z moim tatą, który mnie molestował. Na dodatek piosenkę, która była...jakoś dopasowana do sytuacji. Pięknie.
- Widziałem cię wczoraj, z nim. To twój chłopak?- dalej na mnie patrzył, rozluźniając uścisk. Szybko odsunęłam dłoń i powoli zaczęłam kierować się w stronę drzwi.
- Nawet, jeżeli? Co cię to w ogóle obchodzi?- próbowałam ciągnąć temat. Tak niewiele brakowało, a zaraz mogłabym uciec.
Najwyraźniej zauważył, co planuję, bo szybko zbliżył się do mnie, wyciągając rękę w stronę mojej piersi. Szybko ją odsunęłam, na co "tatuś" zaatakował mnie tym kawałkiem potłuczonej porcelany. Na moje nieszczęście, był leworęczny. Poczułam, że po moim policzku spływa krew. Pogłębił mi ranę.
- Ty cholerny sukinsynu!- wrzasnęłam na cały dom, jednak doskonale wiedziałam, że nikt mnie nie usłyszy. Wybiegłam z domu, odpalając samochód. Modliłam się, żeby mnie nie dogonił. Jak najszybciej opuściłam posesję, czując kapanie własnej krwi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tayla Frost




Dołączył: 13 Kwi 2013
Posty: 211
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:09, 05 Maj 2013    Temat postu:

Po wczorajszej rozmowie z Dannym czułam, że jeżeli wspólnie robimy coś, by pomóc mnie samej, to tak samo ja muszę pomóc komuś innemu w potrzebie. Nie musiałam się długo zastanawiać - Claire wpadła mi do głowy pierwsza. Ach, i musiałam pogadać z Caroline któregoś dnia...
Wyszukałam adres Valentine'ów w internetowej książce telefonicznej, wykonałam dwa telefony do znajomych, po czym przeszłam się na piechotę pod wskazany adres. Była przerwa w zajęciach - chór miał zacząć się dopiero za godzinę. Wiedziałam więc, że Claire będzie w domu.
Bez wahania podeszłam pod drzwi i zapukałam. W otwartych drzwiach zobaczyłam znajome oczy, ale osadzone w nieznajomej twarzy.
- Witam. Przyszłam do Claire.
- Claire jest zajęta - odparł mężczyzna z dziwnym uśmiechem na twarzy.
- Dobrze, to porozmawiam z panem. Mogę?
Spojrzał na mnie z wahaniem, w końcu otwierając przede mną drzwi.
Dawaj, Tayla, teraz albo nigdy. Ćwiczyłaś to w domu - dopingowałam się w duchu.
- A więc czego może chcieć ode mnie koleżanka Claire?
Podeszłam powoli do okna znajdującego się tuż obok drzwi i stanęłam do niego bokiem.
- Ładny widok. Szkoda, że ja takiego nie mam - zaczęłam leniwie. - Ale ja nie o tym chciałam mówić. Przyszłam, by powiedzieć jedno. Claire się ciebie cholernie boi, ty popaprańcu. Co za ojciec chce, by córka się go bała! - krzyczałam, przygotowując się na właściwy zwrot akcji. - To nie jest normalne! Nigdy nie znałam mojego ojca, ale nie chciałabym, byś ty nim był. W ogóle wolę już żyć w popapranej rodzinie. Mój ocjzym przynajmniej wie, na co lecieć. A Claire? Ona nawet nie jest płaska, tylko wklęsła - nie ma za co złapać na klatce! Również nie umie całować, a w łóżku pewnie jest jak ściana. Tyłka też nie ma... i ty na to lecisz, kretynie?
Patrzyłam w jego postawione w słup oczy. Tak, dobrze mi szło. Błagałam tylko, by Claire nic z tego nie słyszała. To wszystko była nieprawda, ale wiedziałam, że odgrywam wiarygodne przedstawienie.
- To moja córka i mogę z nią robić, co chce, a ty nie masz prawa tak się do mnie...
- Mam prawo do tego, do czego sobie tylko zamarzę je mieć. I nie, nie możesz z nią robić wszystkiego, co ci przyjdzie do tego chorego łba! Od tego nie są córki. Wynajmuje się do takich rzeczy dziwki, wiesz? Tak się składa, że znałam kilka dobrych w Nowym Jorku, mogę ci polecić. Wiesz, jak one się całują? Tak. - Z tymi słowami pociągnęłam go za koszulę, która miał na sobie i pocałowałam tak, by było nas widać za oknem. Co chwila lekko uchylałam powieki, by sprawdzić, czy na pewno nie patrzy i czy za oknem wszystko dobrze wygląda.
Gdy w końcu miałam pewność, że potrzebne dowody zostały zobaczone, odepchnęłam mężczyznę.
- A teraz mam ochotę na szybki numerek, zanim Claire wróci do domu, więc rusz się, tatuśku, na górę.
- Claire nie wraca ostatnio w trakcie przerw. Miałem do niej iść, gdy przyszłaś, ale skoro już tu jesteś, to... drugie drzwi po lewej.
Uśmiechnęłam się, a on niemal wbiegł po schodach. Usłyszałam, jak zamyka drzwi i wtedy zadzwoniłam do ludzi stojących na zewnątrz.
- Drugi pokój po lewej. Właśnie otwieram wam drzwi. Usłyszycie sygnał, jak będzie można wejść. - Nie zrywałam połączenia. Wsadziłam tak komórkę do kieszeni spodni i weszłam na górę.
Gdy minęłam próg danego pokoju, dostrzegłam na łóżku kilka akcesoriów.
Punkt pierwszy: gość był serio okropnym zboczeńcem. Punkt drugi: to będzie łatwiejsze, niż myślałam.
Powoli zdjęłam bluzę. Miałam pewne opory przed zdjęciem bluzki, ale świadomość obecności stanika pod nią i efektu, jaki wywierał rozmiar moich dwóch dziewczynek na kochanku matki bardzo się w tym momencie przydała. Gdy tak stałam w dżinsach i staniku, spojrzałam na niego stojącego jedynie w bieliźnie.
- Mam pomysł. - Powoli oblizałam usta. - Jeśli chcesz się dowiedzieć, jak to robimy w Nowym Jorku, chyba będziesz musiał położyć się na łóżku pierwszy, najlepiej na brzuchu. - Poczekałam, aż wykona moje polecenie, po czym skierowałam się do wezgłowia łóżka. - Widzę, że się przyszykowałeś. Świetnie, bardzo to lubimy w NYC - powiedziałam, wskazując na kajdanki. Miałam w spodniach zapasową parę, bo przecież nie wiedziałam, czy ten zboczeniec ma jakieś w wyposażeniu. - Teraz zamknij oczy i odwróć twarz w stronę okna. - Ostatnie słowa były hasłem, które uzgodniłam z policją stanową jako znak do wejścia. Pochyliłam się nad mężczyzną i zaczęłam mówić wprost do odsłoniętego ucha, by zagłuszyć odgłosy kroków wspinających się policjantów. - Wiesz, co robimy w Nowym Jorku? Jak to robimy? Gdzie? Z kim? To są największe tamtejszych prostytutek. Nie lubią się nimi z nikim dzielić. - Usłyszałam odgłosy za drzwiami. Najwyraźniej nie tylko ja.
Gdy policja wtargnęła do środka, żaden z funkcjonariuszy nie posłał mi choćby trochę zdziwionego spojrzenia. Wszyscy skupili się na ojcu Claire, sypiącym w moją stronę stos przekleństw.
- Tak swoją drogą, nigdy nie byłam dziwką i nigdy nie będę. Tak samo jak Claire, bo zapewnię ci kastrację, ty męski padalcu, jeżeli jeszcze raz zbliżysz się do niej choćby na kilometr - wywrzeszczałam, gdy za funkcjonariuszami zamknęły się drzwi.
Gdy umyłam ręce i założyłam z powrotem bluzkę i bluzę, do pokoju zapukał jeden z policjantów.
- Wszystko w porządku?
- Tak, w najlepszym. Proszę tylko pamiętać o przysłaniu Claire Valentine informacji o tym, że jej ojciec dostał zakaz zbliżania się do niej oraz do jej matki na bliżej niż kilometr, co obowiązuje w całych Stanach, dobrze?
- Oczywiście, proszę pani. Zadzwonimy do pani Valentine z komisariatu. Pani zeznania mamy już na taśmie, którą, swoją drogą, mógłbym dostać?
- Ach, tak, oczywiście. - Sięgnęłam ręką pod stanik. Kolejny genialny patent Santany Lopez. Opowiadała mi, jak raz załatwiła tak w Limie jednego gościa z pierwszego chóru Blaine'a - tzw. Warblersów. Wyjęłam zabawkę i podałam ją policjantowi. - A teraz wybaczy pan, ale muszę już iść. I proszę bardzo o jedną rzecz - chciałabym przekazać tę wiadomość Claire osobiście, o ile to nie będzie problem. Będę się z nią dzisiaj widzieć.
Policjant skinął głową i razem zeszliśmy po schodach. Dwóch funkcjonariuszy zostało przed domem, gdyż ojciec Claire zabrał swoje klucze ze sobą - obiecano, że zostaną mu one odebrane przed wtrąceniem do celi. Jego proces odbędzie się w innym mieście, by znajdował się jak najdalej od córki. Gdy wszystkie te informacje zostały mi już przekazane, pożegnałam się z policjantami i odeszłam w stronę szkoły.
Chórze, wracam! Claire, proszę, bądź tam dzisiaj!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Claire Valentine




Dołączył: 13 Kwi 2013
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 23:38, 20 Maj 2013    Temat postu:

Nie mogłam myśleć. Jak można przegrać w tak idiotyczny sposób? Od razu, kiedy przekroczyłam próg domu, pognałam na piętro do swojego pokoju. Zawsze miałam tam spokój, i uwielbiałam w nim przebywać. Było to niesamowite pomieszczenie, które sama urządziłam. Nie był banalny ani przerysowany- morskie ściany i jasna podłoga przypominające morze i piasek.
Opadłam na łóżko, gapiąc się prosto na plakat Madonny. Kochałam tę kobietę i chciałabym być choć trochę taka jak ona.
Sms. Od Tayli. Spokojnie, duety są w środę. Jeśli Darren nie może jutro, niech wystawi swoje solówki w środę po duetach. Ty dasz radę swoje przygotować na jutro?
Jest iskierka nadziei. Już planowałam nie iść ani na przesłuchanie ani na chór. Nie znosiłam przegrywać, niestety, to była moja zła cecha.
Dobra, postanowione. Odwalę jakoś te piosenki i postaram się jakoś dostać na chór, żeby zaśpiewać ten mashup dla świętego spokoju.
Sięgnęłam po telefon. Jednak nagnę zasady wysyłania wiadomości. Postaram się Rzuciłam telefon na drugi koniec pokoju, pogrążając się w zadumie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Claire Valentine




Dołączył: 13 Kwi 2013
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:46, 22 Maj 2013    Temat postu:

Nie pomyślałabym, że zamiast siedzieć na chórze, wyląduje w moim pokoju, leżąc z gorączka zasmarkana. Dosłownie każdy, kto by tu wszedł, wystraszyłby się zarówno chusteczek walajacych się na podłodze, jak i mnie. I- co gorsza- bałam się o mój głos. Wczoraj nie mogłam mówić, dziś skrzecze.
Zastanawiałam się, jak idzie przesłuchanie. Jak poszły duety oraz czy Darren dowiedział się o przedstawieniu. Głównie od Tayli, bo mnie totalnie olal. Przynajmniej takie odnoszę wrażenie. Bo niby dlaczego nie odpowiedział na żadna z wiadomości, ani nie oddzwonil? Po raz pierwszy przebiegła mi przez głowę myśl, że znowu dałam się omamic i wykorzystać. Nie wiem, czy to przez gorączkę tak pomyślałam czy...tak po prostu. Rozlicze się w szkole. Teraz miałam w dłoni telefon. Jak przesłuchanie? I co u Ciebie?. Odłożyłam telefon i pogrążyłam się w drzemce.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Claire Valentine




Dołączył: 13 Kwi 2013
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 0:05, 30 Maj 2013    Temat postu:

Trochę dziwnie się czułam, obserwując Trenta, który prowadził mój samochód. Jak wyszłam ze szpitala, powiedział tylko, że to "dla mojego, oraz jego, własnego dobra". Przez całą drogę praktycznie się do siebie nie odzywaliśmy.
Od razu, gdy zatrzymaliśmy się przed domem, popędziłam na górę do swojego pokoju przejrzeć się w lustrze. I to, co zobaczyłam, zupełnie mi się nie spodobało. Moja twarz dosłownie wychudła, nie miałam pojęcia, że może się to stać w przeciągu tych kilku dni. Ogólnie nic się tu nie zmieniło. No, może poza małym pudełeczkiem leżącym na biurku. Z ciekawości zajrzałam do środka, i moim oczom ukazały się delikatne złote kolczyki w kształcie delfinków. Podskoczyłam z radości- wszyscy ci, którzy zdążyli mnie poznać, doskonale wiedzieli, że uwielbiam wszystko związane z morzem. Delfiny w szczególności.
Nie minęła nawet minuta, a już usłyszałam z dołu:
- Typowa baba! Na wejściu musi, no po prostu musi przejrzeć się w lustrze!
- W przeciwieństwie do ciebie, ja nie nakładam tony brylantyny na głowę!- odkrzyknęłam, wychylając się przez balustradę. Przynajmniej wiem, że się nie zmienił.- Oduczę cię tego, przysięgam. I dziękuję za delfinki, są cudowne!
- Cała przyjemność po mojej stronie- usłyszałam rozbawienie Trenta, wspinającego się na górę. Ja natomiast zeszłam na dół po jakieś przekąski, nie mogłam już dłużej znieść tych szpitalnych posiłków.
Wchodząc do pokoju z tacą pełną łakoci, poczułam zażenowanie, widząc, jak Trent ogląda mój hawajski strój.
- Gdzie ty w tym byłaś?
- Występ chóru "Waka Waka"- wyjaśniłam krótko. Chłopak skinął głową, włączając mój laptop. Włączył jedną z piosenek, w której, o dziwo, słyszałam siebie. I mogę nieskromnie powiedzieć, że genialnie brzmię. Potem głos Jenny, na końcu Trenta, potem wszystkie połączone razem. Niespotykane brzmienie, idealnie wykonane show na imprezę halloweenową. To nie było nic innego jak...
-Maneater- powiedziałam cicho, siadając na łóżko.- Boże, ile to już czasu...skąd ty to masz?
- Pamiętasz pewnie Charliego. On to nagrał- roześmiał się Trent.
- Poczekaj, wrzucę to na moją stronkę- podeszłam do laptopa, wrzucając filmik z podpisem "Najlepsza impreza halloweenowa ever! <3"
Odkręciłam się z powrotem do kumpla.
- Co u Jenny? Dziwię się, że cię tu puściła samego.
Uśmiech Trenta zszedł szybciej niż mogłam się tego spodziewać.
- Nie żyje.
Prychnęłam, powstrzymując śmiech, nie z radości, raczej z niedowierzania.
- Słuchaj Trent, wiem, że jesteś świetnym aktorem, ale to nie jest śmieszne. Co u Jenny?
- Zamordowano ją.- odpowiedział chłopak beznamiętnie, zajmując moje wcześniejsze miejsce na łóżku.- Na Brooklynie, w nocy, całkiem niedawno po twoim wyjeździe.
Poczułam spływające łzy. Tak, zgoda, pokłóciłam się z Jenny, ona mnie wystawiła, ale...to była moja przyjaciółka.
- Przepraszam na chwilę.- skierowałam się w stronę łazienki. Nie mogłam uwierzyć, że ledwo skończy się przynajmniej jeden problem, momentalnie zacznę być zasypywana kolejnymi złymi wiadomościami. Wyciągnęłam z apteczki pudełeczko tabletek uspokajających. Po chwili poczułam, jak zostaje mi ono perfidnie wyrwane z dłoni.
- Oszalałaś?!- wrzasnął na mnie Trent. Zauważył moją minę.- Przepraszam, ja tylko...-nic więcej nie mówiąc, przytulił mnie. Potrzebowałam tego, żeby ktoś w końcu po prostu był ze mną.
- Słuchaj, wiem, że jest ciężko- zamoczył ręcznik i delikatnie przemył mi nim twarz.- Ale poradzimy sobie. Zaczniesz znów chodzić na wizyty do psychologa. Wiem, że przestałaś to robić, Claire, nie zaprzeczaj nawet! Będę na ciebie czekał po zajęciach, będziemy tam chodzić razem. Trzeba w końcu z tym skończyć.- spojrzał w moje zapłakane oczy.- A teraz posiedzę z tobą, dobrze? Jak będzie trzeba, mogę też się obok przespać. Podłoga jest całkiem wygodna.
Zdobyłam się tylko na niepewny uśmiech.
- Dobrze, ty idź może po jakieś herbaty, a ja chociaż się odświeżę. Spokojnie, jak chcesz, weź stąd wszystkie leki.
- Dobra, a potem obejrzymy sobie "Czy to ty, czy to ja".
- Małe siostry Olsen? Żartujesz?- spojrzałam wymownie na Trenta, który w odpowiedzi zaczął się śmiać, zostawiając mnie w toalecie. Bez wahania wzięłam szybki prysznic, wskoczyłam w piżamy i wzięłam udział w małym maratonie filmowym z paskudnych humorem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Claire Valentine




Dołączył: 13 Kwi 2013
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:48, 31 Maj 2013    Temat postu:

wczoraj
***
Zgodnie ze swoimi standardami, od razu po wysiadce z auta pognałam do pokoju, rzucając się na łóżko. Po chwili usłyszałam spokojnie zbliżające się kroki. Wiedziałam, kto to. Trent przysiadł się koło mnie na łóżku. Przyznam się bez bicia, że poznanie ze sobą Trenta i Darrena będzie o wiele gorsze, aczkolwiek- nie było źle. Mało tego, było zadziwiająco dobrze. Potem, nie wiedzieć, czemu, mój kierowca kazał mi wsiąść od razu do samochodu. Więc pierwsze pytanie, które cisnęło mi się na usta, to...
- Coś ty mu nagadał?
- Prawdę.- Trent spojrzał na mnie niewinnie, ale zauważył, że chcę wyjaśnień.- Szkolenie, jak się ma tobą zajmować. I jak wyjadę, na wizytach to on będzie cię pilnował.
- Nie mam pięciu lat, żeby ktoś miał mnie pilnować!- zawołałam, zirytowana. Dosłownie, czułam się jak przedszkolak, czując, że ktoś musi mnie kontrolować na każdym kroku.
- Nie masz, ale się tak zachowujesz. I tak potrzebujesz tych wizyt, a przynajmniej będzie wiadomo, że na nie chodzisz.- wyjaśnił cierpliwie.- I mówiłem też o Nowym Jorku, że chcę cię zabrać w ten weekend. Tu chyba chciał się awanturować, ale zaoferowałem mu, że jak chce cię trzymać na smyczy, to może jechać z nami, żaden problem.
- Przysięgam, chyba zaraz ci się zdrowo oberwie- zerwałam się, patrząc groźnie. Nie dość, że przedszkolak, to na dodatek mówi o mnie jak o jakimś przedmiocie. Chłopak spojrzał na mnie w skupieniu.
- Płakałaś- zauważył, przybliżając się do mnie.- Dlaczego?
- Nieważne- burknęłam, odwracając wzrok. Najgorsze, że uświadomiłam sobie, jakie życie może być ulotne. I jaką jestem idiotką, że wykręcam takie numery najbliższym.
- Ważne, bo to ja cię potem składam do kupy.
- Po prostu w niedzielę znaleźli martwą Marię. Chodziłam z nią na hiszpański. Kiedy usłyszałam, jak zginęła, od razu zobaczyłam ją.- zagryzłam wargę, spoglądając Trentowi w oczy.- Jenny.
- Już nic nie mów, tylko się prześpij. Ja zostanę z tobą całą noc, nie dam się spławić jak wczoraj.
- Nie ma mowy, dopiero szósta!
- Nooo właśnie, Clarie. Dopiero szósta, ale teraz przyda ci się sen. Widać, że ciągłe spanie w szpitalu nie pomogło.- Trent pogłaskał mnie po głowie z delikatnym uśmiechem., a ja wiedziałam, że nie ma sensu się spierać.
Nawet nie zauważyłam, jak szybko sen przejął nade mną całkowitą kontrolę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.mckinleyhighschool.fora.pl Strona Główna -> Domy uczniów Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin